Łukasz Warchoł wygrał z nowotworem. Teraz wystąpi na PLMMA 75
Łukasz Warchoł (na zdjęciu pierwszy z prawej, 0-1 MMA, 0-0 PLMMA) to jeden z głównych bohaterów zbliżającej sie PLMMA 75, która 1 grudnia 2017 odbędzie się na stołecznym Torwarze. Reprezentant Bastionu Tychy swój jedyny bój w mieszanych sztukach walki stoczył z Mirosławem Oknińskim. I podobnie jak teraz właściciel Profesjonalnej Ligi MMA toczył znojną walkę z nowotworem. Oto jak wychowanek Sławomira Szamoty sam opisuje swoją sportowa karierę oraz zmagania z cieżką chorobą:
Moja przygoda ze sportami walki zaczęła się w 2000 r., od boksu. Reprezentowałem dwa kluby: K.S Topole Katowice (Giszowiec), a następnie 06 Kleofas Katowice. Jako pięściarzowi udało mi się wywalczyć:
- mistrzostwo Śląska juniorów +91 kg (Katowice, 2000 r.),
- mistrzostwo Polski juniorów (Elbląg, 2001 r.),
- brązowy medal młodzieżowych mistrzostw Polski (Zawiercie, 2002 r.)
Ostatni występ w boksie zanotowałem podczas mistrzostwach Polski seniorów w Jastrzębiu, w 2004 r. Przegrałem wtedy na punkty w walce o medal ze znanym bardzo dobrze fanom pięściarstwa Pawłem Kołodziejem, który później zaczął karierę zawodową.
Na swoim koncie mam również dwie walki amatorskie z wówczas wschodzącą gwiazdą boksu amatorskiego, a później pretendentem do tytułu zawodowego mistrza świata, Mariuszem Wachem. W międzyczasie uzyskałem tytuł instruktora boksu uprawniający mnie do prowadzenia zajęć.
Po okresie fascynacji boksem zacząłem swoją przygodę ze sportami parterowymi. Brazylijskie Jiu Jitsu zacząłem trenować w 2005 r., w klubie Bastion Tychy & Katowice, pod okiem trenerów Sławomira Szamoty i Roberta Trzcionki. Przy okazji wspomnę też o Maćku Poloku, bo przecież wszyscy zaczynaliśmy treningi w jednym klubie. Dodam, że był to czas kiedy Marcin Held biegał jeszcze z białym pasem na swoich biodrach.
W 2007 roku niespodziewanie wziąłem ”na szybko” swoją pierwszą zawodową walkę w MMA. Informację o pojedynku dostałem 12 lub 14 dni wcześniej. Zdecydowałem się na ten występ. Kilka razy miałem zmienianych przeciwników, aż w końcu - żeby załatać dziurę w rozpisce - stanął naprzeciw mnie Mirosław Okniński.
Stójkowo byłem wtedy dobrze przygotowany, miałem mocne ręce. Ale przy okazji tylko biały pas BJJ. Mirek, o ile dobrze pamiętam, zakładał pas brązowy.
Walkę przegrałem przez TKO, przez uderzenia w parterze, po wpięciu się rywala zza pleców.
Później dalej trenowałem BJJ. W marcu 2014 r., mając już brązowy pas i 3 belki, rywalizowałem w Lidze BJJ w Krakowie.
I wtedy zaczęły się komplikacje. Straszliwie zaczęło zatykać mnie w klatce piersiowej. Na początku myślałem, że to przez dietę po której zrzuciłem sporo kilogramów - ze 147 schodziłem momentami nawet do 113-118, czyli gubiłem ok. 30 kg.
Ponieważ jednak objawy stawały się coraz poważniejsze, przestraszony wylądowałem w szpitalu na izbie przyjęć. Dokładnie pamiętam ten dzień. To była niedziela, 6 kwietnia 2014 roku. Prześwietlenie, tomografia... Pozostałem w szpitalu. Później pojechałem do innego na wycinek.
29 kwietnia odebrałem wyniki. I przeczytałem: nowotwór złośliwy z, jedynym na 30 przypadków w Polsce, przerzutem nad sródpiersie. To było straszne. Płakałem, jak małe dziecko. I zadawałem sobie pytanie: „dlaczego ja"?
W końcu emocje opadły. Jestem wojownikiem. Trzeba walczyć. Zaliczyłem cztery potężne cykle chemioterapii trwającej ponad 3 miesiące, mnóstwo konsultacji i badań, aż w końcu znalazł się chirurg, który oznajmił mi: guz tak się zmniejszył, że można go wyciąć.
Początkowo guz ważył kilogram i miał długość ok. 16 cm. Był tak duży, że zachodził na aortę (tętnicę główną) i to powodowało że czułem ucisk. I właśnie dlatego zatykało mnie przy oddychaniu.
Termin operacji wyznaczono na 31 października 2014 roku. Operacja przebiegła pomyślnie. Wyglądało na to, że wszystko jest ok. 1 listopada, w dniu Wszystkich Świętych, w nocy, przeszedłem reoperację. Wszystko dlatego, że pękły naczynia i dostałem krwotoku. Drugi raz powędrowałem na stół, drugi raz trzeba było otworzyć całą klatkę piersiową.
Później nie miałem już podobnych „przygód”. Powoli dochodziłem do siebie pozostając pod ciągłą opieką onkologów z Katowic, jak i z Zakopanego.
Przez 18 miesięcy nie startowałem w żadnych zawodach. 9 kwietnia 2016, w miejscowości Frydek Mistek w Czechach, zostałem promowany na czarny pas BJJ z rąk trenerów Sławka Szamoty i Roberta Trzcionki oraz naszego głównego profesora Viniciusa Draculino z teamu Gracie Barra. Do dnia dzisiejszego startuję w zawodach dywizji czarnych pasów w kategorii wagowej plus 100 kg.
Gdy usłyszałem o tym, że Mirek zachorował na nowotwór, od razu się z nim skontaktowałem i zaczęliśmy korespondować. Później zostałem zaproszony na otwarcie Akademii Sportów Walki w Wilanowie. Wspieram Mirka. To twardziel. Obaj jesteśmy wojownikami. I stąd wzięła się inicjatywa, żeby PLMMA 75 stała pod znakiem walki z nowotworami.
Razem możemy więcej!
Opublikowano: 2017-09-30
Dodaj komentarz
- [b]pogrubienie tekstu[/b]
- [i]pochylenie tekstu[/i]
- [u]podkreślenie tekstu[/u]
- [img]link do obrazka[/img]
- [url]http://jakis-link.pl[/url]
- [url=http://jakis-link.pl]opis linka[/url]
- [quote]dowolny cytat[/quote]
- [quote=ktostam]cytat wybranego użytkownika[/quote]